Wielkie odliczanie powoli dobiega już końca – co za tym idzie, coraz częściej dostaję zapytania o to. Jak u mnie wyglądają Święta, czy robię sobie „wolne” od treningów oraz czy swobodnie mogę siedzieć przy wigilijnym stole i zajadać te wszystkie pyszności!

To prawda, że życie sportowca wymaga wielu wyrzeczeń w ciągu całego roku i okres świąt Bożego Narodzenia nie jest tu obejmowany taryfą ulgową. Od wielu lat mój cykl treningów kończył się porannymi ćwiczeniami wigilijnymi - zazwyczaj nieco krótszymi, ale równie intensywnymi co zwykle. Chyba się ze mną zgodzicie, że poranek wigilijny ma w sobie coś… magicznego! Ulice zazwyczaj są puste, a jeżdżąc pomiędzy domami można ujrzeć przez okno krzątających się w nich mieszkańców. To dla mnie dobry moment na refleksję – a także ostatnie chwile, zanim zjedzie się cała rodzina i zasiądziemy przy wigilijnym stole.

Kiedy mam już „odhaczony” poranny trening - czas zacząć przygotowania do wieczornych rytuałów!

Na szczęście mój dietetyk również lubi świąteczne potrawy - dlatego wspólnie ustaliliśmy już jadłospis na tę jedyną w swoim rodzaju kolację wigilijną.

Mam świadomość tego, że wielu z Was może nieco się zaskoczyć - ale podczas kolacji nie posługuję się żadną rozpiską żywieniową. Razem z moim dietetykiem Dawidem założyliśmy ogólnie przyjętą normę – tak, aby się nie przejadać, a przy tym spróbować każdej z wigilijnych potraw (na które większość z nas czeka przecież cały rok!).  Tego typu rozwiązanie bardzo mi odpowiada – ponieważ rzeczywiście mogę sięgnąć po każdą z potraw (oczywiście w zmniejszonej ilości, dzięki czemu mogę w pełni zaspokoić swoje kubki smakowe. Co prawda kolarstwo nie jest dyscypliną, w której muszę trzymać się z góry narzuconej wagi - jednak mój sezon już się rozpoczął, a ja sama nie chcę narażać organizmu na wahania wagi, które w niczym mu nie służą.

Zmierzając dalej przez okres Świąt - dzień po Wigilii zazwyczaj jest u mnie dniem wolnym, który spędzam zwykle na spacerze z psem i na… oglądaniu kultowego „Kevina (…)”!

świąteczny czas

W tym roku bardzo szybko - bo już na początku stycznia - mamy Mistrzostwa Europy, dlatego drugi dzień Świąt jest już dniem treningowym. Mam zaplanowany wtedy krótki trening wprowadzający, który pozwoli pobudzić i zmobilizować organizm po świątecznym „leniuchowniu”. Nie mam w tym roku sporo wolnego w okresie Świąt – a nadchodzące dni będą bardzo intensywnie ukierunkowane na wspólne spędzanie czasu w domu z Najbliższymi.

Co więcej - już w środę wracam na zgrupowanie, gdzie rozpoczynam kolejny cykl przygotowań!

A jak u Was wyglądają Święta?

Dajcie znać czy Mikołaj zostawił Wam fajne prezenty!